Surfing to niewątpliwie jedna z najstarszych dyscyplin zaliczanych do ekstremalnych sportów wodnych. Pierwsze wzmianki o nim znajdujemy w kronikach kapitana Cooka datowanych na 18 wiek!!! Pisał o nim też Jack Londyn a pierwszy klub surfingowy powstał w 1911 roku. Na czym polega surfing wie chyba każdy i tłumaczyć tego nie trzeba. Należy z kolei zaznaczyć, że pomimo nieprzyjaznych warunków do uprawiania tego sportu w Polsce są jednak miejsca gdzie przy odpowiednich falach popływać. Dobrze łamiące się fale możemy znaleźć na Półwyspie Helskim, w Dębkach, Krynicy Morskiej czy Łebie.

W ostatnich latach coraz bardziej popularny w Polsce staje się skimboarding. Pomimo tego, że pierwsze deski u nas pojawiły się zaledwie kilka lat temu korzenie skimboardu sięgają lat dwudziestych ubiegłego wieku. Skimboarding tak jak surfing polega na ślizganiu się na falach z tą różnicą, że w przypadku skim’a potrzebujemy wody bardzo płytkiej. Mówi się wręcz, że jest to ślizganie na mokrym piasku. Zupełnie odmienny jest też sposób napędzania gdyż w tym przypadku wskakujemy na deskę z rozbiegu. W przeciwieństwie do deski surfingowej skimboard nie posiada finów. Obecne na rynku trendy również skróciły deskę do zaledwie metrowego rozmiaru. Jednakże tak jak w przypadku surfingu najważniejsze jest złapanie odpowiedniej fali.

I właśnie idea pokazania, że fale są u nas dobre zarówno na surfing jak i skimboard przyświecała organizatorom zawodów Polish Surfing Chalange. Impreza odbyła się w pierwszy wrześniowy weekend tuż przy barze Solar. Pogoda jak na polskie warunki była idealna. Fale sięgały 1-1,5 metra a wiejący z południowego zachodu wiatr sprawiał, że łamały się one idealnie. Pierwsze ślizgi, sięgające nawet 50 metrów, mogliśmy zobaczyć już w sobotę. Widok ogólnie był niesamowity, gdyż pierwszy raz widziałem tyle osób z deskami surfingowymi pomykających po wybrzeżach Bałtyku.

Sobota jedna była dniem skim’a. Do zawodów stanęło 17 osób w tym 3 dziewczyny. Konkurencja była zacięta. Zawody wygrał Tomek Wojciechowski wykonując między innymi 50/50 z zejściem 360 shove-it + shove-it + 180 over rail. Drugie miejsce zajął Radek Rybnik a trzecie Michał Trybek. Dodatkowo atmosferę podgrzewał prowadzony równocześnie Billabong Playground, gdzie wake’owymi trickami na railach popisywali się ciągani przez profesjonalne wyciągarki rajderzy. Wieczorem wszyscy spotkali się na Solarze gdzie emitowano filmy o tematyce surfingowej w tym nakręcony przez Asię Albin i Rafała Szafulerę „Surfing en Puerto”.

Niedziela należała bezsprzecznie do surferów. Około południa fale sięgały 1,5 metra a wiejący z tego samego kierunku wiatr, co dzień wcześniej sprawiał, że były naprawdę gładkie. Na frekwencję zawodników, po upojnym wieczorze spędzonym na Solarze, nie mogliśmy narzekać. Do walki na falach zgłosiło się 17 surferów. Zawody odbywały się w 30 minutowych heat’ach. Oceniano 10 złapanych fal, z czego pod uwagę brano dwie najlepsze z nich.

Jak na pierwsze tego typu zawody poziom naprawdę był wysoki. Mogliśmy podziwiać bottom turny, floater’a, hang 10, trochę old school’a i dużo stajlingu longboardowego. Na szczycie klasyfikacji generalnej uplasował się Jurek Kijowski. Drugie miejsce zajął Łukasz Bromki a trzecie Łukasz Koński. Poziom zawodów był na tyle wyrównany, że czasami o zwycięstwie decydował niecały punkt. Impreza trwała do samego zachodu słońca. Część uczestników ewakuowała się do domu zaś garstka zajawkowiczów udała się jeszcze na pobliski spot w okolicy Władysławowa, aby tak miło rozpoczęty dzień na fali zakończyć również na niej.